lina rozdzielająca

OD DETOKSU DO DUCHOWOŚCI - fragment pracy dyplomowej

Ewa Rosowicz-Kobiak
Terapie Naturalne


Promotor Prof. Bożena Ryszawska

Od detoksu do duchowości

Optymalna dieta dla zdrowia
W dzisiejszych czasach jesteśmy tak bardzo zarzucani informacjami, również tymi dotyczącymi zdrowia i tzw zdrowego jedzenia, że często trudno nam się w tym wszystkim odnaleźć. Produkty, które kiedyś uznawane były za zdrowe, jak np. sławna margaryna, są aktualnie uznawane za niebezpieczne dla zdrowia. Prawda jest taka, że promuje się artykuły, które chce się sprzedać. A kto chce je sprzedać? Duże , zagraniczne koncerny, które mając ogromne zasoby finansowe i możliwość lobbowania, przeforsowują daną opcję.

Przemysł mleczarski przez lata wmawiał nam, aby pić mleko. Pamiętamy wielką kampanię reklamową z udziałem celebrytów, namawiających, zwłaszcza dzieci, do picia mleka pod hasłem:” Pij mleko, będziesz duży”. Teraz wiemy, niestety będąc nadal w dużej mniejszości, że to zwyczajne kłamstwo i że mleko, zwłaszcza UHT z kartonu, nie ma nic wspólnego ani ze zdrowiem a z długowiecznością. To prawda, że nasi dziadkowie kiedyś pili mleko, ale było to mleko prosto od krowy, niepozbawione składników odżywczych i robili to sporadycznie. Nie byli też zewsząd otoczeni produktami pochodzenia zwierzęcego, bo zwyczajnie byli biedni i nie było ich stać na zajadanie się kiełbasą i serem. Dzięki temu, że ich dieta była prosta, a na dzisiejsze czasy wręcz uboga, mogli cieszyć się długim życiem w zdrowiu, co dla naszego pokolenia jest już niestety nieosiągalne. Jak podają naukowcy amerykańscy, jesteśmy pierwszą w historii generacją, która będzie żyła krócej niż poprzednie pokolenie. Wszystko to z powodu zewsząd otaczających nas toksyn i dobrobytu. Wygoda, łatwa dostępność produktów wysoko przetworzonych i moim zdaniem również lenistwo, nie sprzyja poprawie zdrowia. Jesteśmy zbyt mało aktywni fizycznie, przejedzeni i zatruci. Oczywiście wszystko to sprawia, że jesteśmy również nieszczęśliwi, bo trudno o radość w zatrutym organizmie.

Na pewno jedną z przyczyn tego stanu jest mętlik informacyjny i liczne kłamstwa, którymi jesteśmy zalewani w mediach. Przeciętnemu człowiekowi, który nie uruchomi logicznego myślenia, trudno jest się w tym wszystkim odnaleźć. Doskonale i w bardzo przystępny sposób kwestie kłamstw cywilizacyjnych opisuje Beata Pawlikowska w swojej książce „ Największe kłamstwa naszej cywilizacji”. Z pewnością mogłabym ją polecić każdemu na tak zwany początek, aby nieco uruchomić samodzielne myślenie i dostrzec, że świat nie jest taki, jakim widzimy go w mediach. Pawlikowska pisze: 7„ Czasem myślę, że ludzkość w naszej części świata zatraciła się w pogoni za zyskiem. Wyprzedała wszystkie swoje diamenty, w zamian przyjmując tanie, plastikowe paciorki w hurtowych ilościach. Prawda zagubiła się w dżungli bilansów zysków i strat. A my zostaliśmy w dżungli śmieci, na które ciągle ktoś nakleja kolorowe nalepki, żeby je lepiej sprzedać.”

Niestety prawda ta dotyczy większości produktów dostępnych w sklepach. Mogą to być soki owocowe w kartonach, które są rzekomo zdrowe, ryby leżące w zamrażarkach, które należy spożywać ze względu na bogactwo kwasów Omega, czy też nafaszerowany chemią ketchup, który zrobiony jest przecież z polskich, dojrzewających w słońcu pomidorów. Przerażający jest fakt, że większość ludzi ślepo w to wierzy, choć na szczęście ostatnio obserwuje się powolny powrót do tzw ekologii. Niestety, poszukując optymalnej diety, zmierzymy się również z problemami, które niosą ze sobą hasła eko, bio, wegański czy wegetariański. Kojarzą się nam oczywiście automatycznie ze zdrowiem, ale niestety prawda często jest inna. Możemy np. kupić herbatę ekologiczną, za którą słono zapłacimy, myśląc, że napijemy się czegoś zdrowego. Tymczasem, fakt, że naklejka na produkcie mówi o produkcie ekologicznym oznacza tylko tyle, że został on w ten sposób wyhodowany, ale potem do naszego ekologicznego produktu zostały dodane np. sztuczne aromaty. Nie zmienia to faktu, że proces uprawy był ekologiczny i w zasadzie etykieta mówi prawdę. Podobnie może być z produktami wegańskimi, gotowymi lub serwowanymi w restauracjach. Cóż z tego, że coś jest wegańskie, jeśli zawiera białą mąkę, cukier i mnóstwo sztucznych dodatków. Czy to może być zdrowe i czy weganie w to naprawdę wierzą?

Wielu na pewno tak. Od lat wmawia nam się również, że tłuszcz jest niezdrowy i prowadzi do nadwagi. Prawda jest jednak zupełnie inna. Zdrowe tłuszcze, które można znaleźć na przykład w awokado, jajkach, czy oleju kokosowym, są nam niezbędne. Zamieniają się w ciała ketonowe, które odżywiają mózg. Coraz częściej znajduję informacje, że znacznym wsparciem dla chorych cierpiących z powodu schorzeń neurodegeneracyjnych, jak np. choroba Alzheimera, może być olej kokosowy. Na Kostaryce od wieków wszystko smażono na smalcu, w dawnej Polsce zresztą również, ludzie jedzą tam głównie ryż, fasolę, kukurydzę i owoce, a cieszą się zdrowiem, nie znając alergii czy dolegliwości ze strony układu pokarmowego.

Jak więc wyjść z tej pułapki i nie dać się truć, myśląc, że prowadzimy zdrowy styl życia? Moim zdaniem, rozwiązanie jest jedno. Bezwzględnie musimy przejąć stery i zacząć się edukować oraz gotować w domu. Oczywiście, że jest to czasochłonne, ale tylko domowe jedzenie da nam pewność, że jemy naprawdę zdrowo. Jeśli jesteśmy weganami, bo się dobrze czujemy na diecie wegańskiej, w porządku, ale jedzmy z głową. Zawsze, w przypadku każdej diety, na którą się zdecydujemy, musimy przede wszystkim zrezygnować z cukru, białej mąki, dodatków żywieniowych i wszelkiej chemii. Nie ma innej drogi, jeśli chcemy żyć w zdrowiu. Może niekoniecznie przygotowujmy dania drogie i czasochłonne, wróćmy do prostej kuchni naszych dziadków, choć i tu musimy znów uważać.

Kuchnię naszych dziadków i babć kojarzymy z ziemniakami, kotletami, zrazami, kluskami itd. Z całą pewnością i w tym obszarze musimy dokonać wielu modyfikacji, eliminując niezdrowe produkty. Postawić powinniśmy na zupy, kasze i warzywa, dbając o to, aby nasza dieta nie składała się głównie z produktów o kwaśnym PH, ponieważ zakwaszone środowisko organizmu sprzyja rozwojowi wielu niebezpiecznych schorzeń, w tym raka. Przez całe swoje zawodowe życie, z dużym powodzeniem, fakt ten udowadnia włoski lekarz, dr Tullio Simoncini, który leczy pacjentów onkologicznych wodorowęglanem sodu, twierdząc, że rak to grzyb i zabija go środowisko zasadowe. Wielu amerykańskich lekarzy zaczyna mówić głośno o tym, że komórki rakowe nie rozwiną się w zasadowym środowisku, a tym, co dokarmia raka najbardziej, jest cukier. Może kiedyś będzie to wiedza powszechniej dostępna i stosowana.

Widzimy wyraźną porażkę medycyny akademickiej w walce z chorobami nowotworowymi, więc być może z czasem pacjenci sami wymuszą na lekarzach i środowisku medycznym zmianę sposobu myślenia. W przedmowie do książki Andrew Saul’a „ Zanim pójdziesz do lekarza”, znany amerykański lekarz, dr Abraham Hoffer, pisze, że 8 „promocja zdrowia musi polegać między innymi na korygowaniu dezinformacji, tak bardzo rozpowszechnionej w literaturze medycznej ‘’. Widzimy więc, że dezinformacja jest w dzisiejszych czasach obecna wszędzie i nawet lekarze są kształceni w sposób dogodny dla koncernów farmaceutycznych, że oni również są zalewani nieprawdziwymi treściami i sami również powinni stać się bardziej krytyczni w stosunku do posiadanej przez siebie wiedzy. Na marginesie dodam, że dr Hoffer przeżył w zdrowiu 92 lata, stosując suplementację witaminową nie tylko dla siebie, ale głównie swoich pacjentów, którym pomagał uporać się z depresją czy chorobą alkoholową za pomocą dużych dawek niacyny.
Jaka jest więc optymalna dieta dla zdrowia? Na pewno są to świeże, ekologiczne warzywa, idealnie, jeśli uprawiane w naszym własnym ogródku lub kupione u zaufanych dostawców. Oczywiście im mniej je przetwarzamy, tym więcej zachowują cennych enzymów i składników odżywczych. Jeśli to możliwe, powinniśmy komponować swoje talerze ze sporym udziałem surowych lub kiszonych warzyw, wyciskać z nich samodzielnie soki i poddawać jedynie krótkiej obróbce termicznej. Jeśli mamy zimę, oczywiście nasze jedzenie powinno być raczej ciepłe, aby nadmiernie nie wychładzać organizmu. Latem wprowadzenie surowych warzyw i owoców jest znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze.

Kolejnym produktem powinny być zboża, ale dokładnie namoczone, przepłukane i długo gotowane, aby były lekkostrawne. W zdrowym odżywianiu nie chodzi tyle o to, co się zje, ale o to, co się wchłonie, a jeśli organizm nie będzie się trudził nadmiernie w procesie trawienia, z pewnością więcej wartościowych substancji wchłonie nasze jelito cienkie. Dla mnie osobiście dobrym wyborem jest kuchnia makrobiotyczna, ponieważ jest logiczna i stosując się do jej zasad, odczuwam poprawę samopoczucia. Zredukowałam do minimum ilość wydalanego z nosa śluzu, zwłaszcza rano. Czuję, że zdecydowanie nie przełykam już tyle wydzieliny, która do niedawna nieustannie spływała mi po tylnej ścianie gardła.

Odkąd jem rano zupy dodatkiem imbiru, znacznie zmalał też problem zimnych stóp, który jak przyznaję, był uciążliwy dla wszystkich domowników. Spożywam minimalne ilości mięsa i tylko w okresie świątecznym, tak dla degustacji. Był to mój świadomy wybór i nie cierpię z tego powodu, ponieważ mięso nigdy mi nie smakowało i nie czuję żalu związanego z jego brakiem. Uważam również, że to bardziej humanitarne podejście, ponieważ każdy chce żyć, a w dzisiejszych czasach jest taka obfitość pożywienia, że nie czuję potrzeby, aby przykładać rękę do śmierci zwierząt. Wychowałam się na wsi i wiem jak to wygląda, kiedy zabija się świnię, króliki czy kury.

Na pewno nie chciałabym tego nigdy zrobić samodzielnie. Mam spory ogród warzywny i sad, w którym uprawiamy warzywa i owoce, więc czuje się prawdziwie szczęśliwa z tego powodu. Do mojego menu dodaję też często rośliny strączkowe, szczególnie fasolę oraz duże ilości przypraw. Piekę w domu chleb na zakwasie ze starej, szlachetnej odmiany orkiszu Oberkulmer Rotkorn, która była stosowana przez św. Hildegardę z Bingen i mimo, że moja córka nie toleruje glutenu, bez problemu zjada ten chleb i nie ma żadnych dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Staram się odżywiać sezonowo i lokalnie, ponieważ ma to według mnie spore znaczenie. Potwierdzenie tej tezy znalazłam między innymi w filmie „The Human Longevity Project”, który jest amerykańskim projektem, mającym na celu zbadanie czynników warunkujących długowieczność. W licznych wypowiedziach ekspertów pojawia się stwierdzenie, że nasze miejsce zamieszkania i spożywany od pokoleń pokarm wpływa na stan naszej mikrobioty, która z kolei jest głównym czynnikiem, warunkującym długowieczność. Jedzenie produktów lokalnych i sezonowych jest zgodne z naszym DNA.

Żywność przenosi informację genetyczną, która z kolei wpływa na ekspresję genów (epigenetyka) i może zmieniać nasz fenotyp. Żywność włącza lub wyłącza konkretne geny. Posłużę się w tym miejscu cytatem ze wspaniałej książki autorstwa T. Collina Campbella i Thomasa M. Campbella II pt: „ Nowoczesne zasady odżywiania”. Dr Campbell przeprowadził największe w historii badania na ludzkiej populacji, nazywane the China study, które zrewolucjonizowały dotychczasowe poglądy na temat zależności między chorobami a dietą. Odkryte zależności przerosły jego własne oczekiwania i sprawiły, że całkowicie zmienił dietę swoją i całej swojej rodziny oraz we współpracy z dr Deanem Ornishem poświęcił się leczeniu pacjentów w oparciu o tzw plant-based diet, czyli dietę roślinną wzbogaconą ziarnami i dobrymi tłuszczami, przy całkowitej eliminacji produktów odzwierzęcych. Godny polecenia jest film dokumentalny pt: „Forks over Knives” dostępny w serwisie Netflix, którego bohaterami są dr Campbell i dr Ornish i który pokazuje historię badania the China study oraz przedstawia założenia i potencjał stosowanej przez obu lekarzy diety.

Wracając więc do wypowiedzi książkowej, dr Campbell mówi, że9. „ same geny nie determinują chorób. Działają wyłącznie na zasadzie aktywacji i ekspresji; to odżywianie odgrywa kluczową rolę w określaniu, które geny - dobre czy złe – podlegają ekspresji”. Dodaje również, że „ ten sam sposób odżywiania, który pozwala zapobiec chorobie w jej wczesnym stadium (przed zdiagnozowaniem), może wstrzymać lub cofnąć chorobę w późniejszym stadium (po zdiagnozowaniu)”. Epigenetyka dowodzi, że możemy wpływać na tzw wrodzoną predyspozycję do konkretnych chorób i poprzez odpowiednie żywienie wpływać na geny, nie dopuszczając do pojawienia się choroby, mimo genetycznych uwarunkowań. To bardzo krzepiące stwierdzenie, dające dużą nadzieję na przyszłość. Ukazuje jak wielki potencjał kryje się w odpowiedniej żywności i jaką potężną moc uzdrawiania ma jedzenie. Nasza dieta powinna być różnorodna, podczas gdy typowa dieta mieszkańców krajów wysoko rozwiniętych jest tak naprawdę bardzo monotematyczna.

Zbadano, że dieta przeciętnego Amerykanina składa się średnio z 15 produktów, które pojawiają się w różnych formach, a np. przedstawiciele plemion zamieszkujących Tanzanię spożywają w ciągu roku około 600 rożnych produktów. Ma to oczywiście wpływ na ich mikroflorę; ograniczając liczbę spożywanych produktów, ograniczamy jednocześnie liczbę szczepów bakteryjnych w naszej florze jelitowej. Nasi przodkowie spożywali około 150 g błonnika dziennie, dziś, dla niektórych ludzi jest to tylko 15g. Bardzo dobre dla naszego zdrowia są również czasowe ograniczenia kaloryczne, dzięki którym organizm ma szansę się oczyścić, a układ trawienny odpocząć. Dowiedziono, że jeśli organizm nie otrzymuje pożywienia przez 18 godzin, słabe mitochondria obumierają, a w ich miejsce pojawiają się nowe, mocniejsze. Jest to dodatkowy detoks, odmłodzenie, stymulacja układu odpornościowego i autofagii (naturalnej śmierci komórek, np. nowotworowych).

W USA coraz częściej stosuje się „intermittent fasting”, co w polskich źródłach nosi nazwę postu przerywanego. Jest to sposób odżywiania się z zastosowaniem tzw „ okna żywieniowego”, czyli niejedzenie niczego przez 14-16 godzin (np. kolacja o 19, a śniadanie o 9 następnego dnia). Dzięki temu zabiegowi organizm naturalnie oczyszcza się i na bieżąco pozbywa zbędnych substancji. Zachęcona licznymi korzyściami, próbowałam wprowadzić ten rodzaj odżywiania do swojego życia, ale niestety po kilku tygodniach doszło u mnie do zaburzeń hormonalnych, obrzęku i bólu piersi, rozregulowania cyklu miesiączkowego.

Kiedy postanowiłam bardziej wnikliwie podejść do sprawy i poczytałam o tym nieco więcej w najnowszych artykułach badaczy amerykańskich, okazało się, że post przerywany może być niekorzystny dla kobiet, ponieważ w wielu przypadkach zaburza gospodarkę hormonalną. Był to dla mnie wyraźny sygnał, aby zaprzestać tego eksperymentu i po ok. 3 miesiącach wszystko wróciło do normy. Tak więc wszelkie eksperymenty żywieniowe, posty, ograniczenia i radykalne zmiany powinny być wprowadzane z głową po uprzednim dokładnym przeanalizowaniu za i przeciw. Jeśli już udało nam się wdrożyć optymalną dla nas dietę, musimy oczywiście pamiętać o tym, że ważne jest nie tylko, co jemy, ale również kiedy i w jakich okolicznościach.

Kiedy jemy w biegu i stresie, z pewnością nawet najzdrowszy pokarm nie przyniesie nam oczekiwanych korzyści. Spójrzmy na przykład na Włochów, oni celebrują jedzenie oraz czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi. Mimo, że ich makarony nie zawsze są najzdrowszą opcją, warunki, w których jedzą, znacznie poprawiają trawienie i przyswajalność składników odżywczych. Powinniśmy jeść powoli, radośnie, w dobrym humorze, nie mając wrażenia, że pozbawiamy się czegokolwiek, a jeśli już jesteśmy zestresowani, weźmy przed jedzeniem 5 głębokich wdechów i wydechów.

Dzięki temu poprawimy trawienie i absorpcję składników odżywczych, co sprzyja również utracie wagi, jeśli mamy z tym kłopot. Myślę, że dobrą konkluzją tego rozdziału będą słowa dr T.Colina Campbella :11 „ Stosuj dietę opartą na produktach roślinnych jak najmniej przetworzonych i zminimalizuj spożycie żywności przetworzonej, soli oraz tłuszczów dodanych. Jedz tyle (jak najbardziej różnorodnych) produktów roślinnych możliwie najmniej przetworzonych, ile zechcesz.”

Copyright  © Ewa Rosowicz-Kobiak Studium Edukacji Ekologicznej i Profilaktyki Zdrowia

Naucz się jak zdrowo żyć! Sprawdź ofertę Studium »

POLECAMY
lina rozdzielająca

Akademia Feng Shui Akademia Terapii Nauralnych Szkoła Coachingu studiuj przez internet
KONTAKT
lina rozdzielająca

Studium Edukacji Ekologicznej
54-237 Wrocław
ul. Starograniczna 28
pn. 9-16, wt.-pt. 9-17

Tel./Fax (71) 355-40-27
(71) 354-60-94

E-mail: see@see.edu.pl

Nr konta:
BZ.WBK I o / Wrocław
67 1090 2398 0000 0006 0802 6774
Kod SWIFT: WBKPPLPP


strzałka do góry